wtorek, 20 września 2016

Koszulka

Moją osłania nagość
Maska, przykrycie dla wstydu
Zdejmuję, rzucam, zakładam
Wybieram, gniotę, składam
Codziennie
Miękka, czysta, pachnąca
Pod nią chowa się
mała, niewidoczna dla nikogo
Mysz kościelna.

autor: Julia Kokoszkiewicz
IX 2016

niedziela, 31 sierpnia 2014

Julita i Wierzba

Julita mieszkała w niedużym domku wraz z rodzicami. Byłoby to czymś zupełnie zwyczajnym, gdyby mieszkała w Polsce. Ale ona mieszkała we Francji.
Julita lubiła Francję, ale w ogóle nie znała języka francuskiego. Nie byłoby to przeszkodą, gdyby chodziła do polskiej szkoły. Jednak jej rodzice uparli się, żeby chodziła do francuskiej szkoły. Od początku roku nie odezwała się ani razu. Nie rozumiała z rozmów dzieci ani słowa, więc nawet nie mogła zgadnąć o czym rozmawiają. Ze szkoły wracała sama, mimo że koło niej mieszkała dziewczynka z klasy, A po odrobieniu lekcji umierała z nudów.
W pewną deszczową sobotę wybrała się na łąkę przed lasem. Rosła tam samotna, płacząca wierzba. Wyglądała na równie nieszczęśliwą jak sama Julita, więc dziewczynka podeszła do niej. Chwilę stała nieruchomo, po czym delikatnie pogłaskała mokrą korę. Gałęzie drzewa nagle zastygły, jakby rozkoszowały się dotykiem ludzkiej ręki. Julita usiadła pod wierzbą i wypłakała się jej ze wszystkich żali i smutków. Dziewczynka usłyszała dochodzący z jej głowy głos i najpierw przestraszyła się, ale potem okazało się, że to głos Wierzby. Julita dowiedziała się, że Wierzba dwadzieścia lat temu nie była jeszcze samotna. Wokół niej rosło wiele drzew, a wszystkie były bardzo gadatliwe. Pewnego dnia przyszli ludzie i wycięli wszystkich jej przyjaciół. Wierzba stała przez wiele lat opuszczona i smutna. Ale teraz miała Julitę. A Julita miała ją.
Mijały lata, a więź między nimi stała się jeszcze silniejsza. Nareszcie obie były szczęśliwe.
 
 
rys. Julia Kokoszkiewicz


sobota, 17 maja 2014

Nocny stróż

Pies w moich nogach
Leży jak kłoda,
I patrzy jak monotonnie śpię.
A jego oczy- brązowe jak u sowy,
Niezmiennie we mnie utkwione są.
Zaś gdy odwracam się na drugi bok,
Pies przychodzi i we mnie ufnie wpatruje się.
Ciekawe co myśli taki czuwający pies?
 
                                                              Autor: Julia Kokoszkiewicz

sobota, 3 maja 2014

Kot

 
Kot szybko jak błysk, skacze tam i tu,
Nie widzi, że przeżył już kilka dobrych lat.
A ja z podziwem przyglądam się mu.
Bo mi czas przez palce sypie się jak piach.
Kot nie myśli o tym co jutro stanie się,
On jak małe dziecko życiem cieszy się.
 
Autor: Julia Kokoszkiewicz
 
 
 
 

piątek, 21 lutego 2014

Zaczarowany globus

Hanna była najbardziej nieśmiałą dziewczynką pod słońcem. Jednak sama była święcie przekonana, że jest taka sama jak inne dzieci.
Pewnego dnia wracając ze szkoły i przechodząc obok starych garaży Hanna ujrzała porzuconą obok drzewa i mieniącą się w słońcu kulę, która wyglądała jak bardzo stary globus. Podeszła do dziwnego przedmiotu i przyjrzała się mu uważnie. Był to globus. Kontynenty i oceany pokryte były zaschniętą ziemią, a metalową podstawę zdobiła duża ilość rdzy. Hania schowała znalezisko do tornistra i zadowolona pomaszerowała do domu. Potem, kiedy czyściła go gąbką, rozmyślała nad jego przeszłością. Może należał do jakiegoś księcia podróżującego po różnych krajach? Albo może był własnością Krzysztofa Kolumba i przechodząc z rąk do rąk wylądował obok starych garaży? Jednak i jedna i druga wizja okazały się niemożliwe, bo po oczyszczeniu z ziemi połowy globusa oczom Hani ukazały się kontynenty leżące dokładnie tam, gdzie powinny leżeć, a przecież w XV wieku ludzie lubili przesuwać kontynenty, a nawet je zniekształcać. W każdym razie Hania postawiła globus na biurku i poszła do ogrodu.
Kilka miesięcy później, w maju, Hania postanowiła, że dokładniej przyjrzy się globusowi. Zauważyła coś na co wcześniej nie zwróciła uwagi. Na spodzie podstawy został wygrawerowany napis. Litery były tak małe, że dziewczynka musiała wziąć lupę. Po wielu próbach z trudem odczytała ostrzeżenie: Nie dotykać kontynentów! Ciekawe czy to prawda. Hanna nie uwierzyła w to, więc postanowiła spróbować dotknąć małym palcem jakiegokolwiek państwa. Tylko jakiego? Może Włoch? Albo Egiptu? Tak zdecydowanie lepiej będzie jeśli dotknie Egiptu. Podeszła do globusa i dotknęła małym palcem  północnego Egiptu.  Potem poczuła dziwne pociągnięcie w okolicach żołądka, a jej stopy oderwały się od ziemi i sekundę potem spadła z powrotem. Tylko to miejsce było zupełnie inne. Stała na brzegu jakiejś rzeki ściskając w ręce stary globus. Jakim cudem znalazła się w Egipcie skoro przed chwilą stała w swoim pokoju? Dopiero teraz zorientowała się, że w ręku trzyma globus. Od razu wszystko zrozumiała. Był to zaczarowany globus, który potrafił przenosić ludzi w miejsca, których dotkną palcem na globusie. Wtedy Hania chciała jak najszybciej wrócić do Polski, więc dotknęła na mapie Warszawy - jej miasta. Jednak to nie podziałało. Obracała globus w rękach i zatrzymała go, gdy zobaczyła napis na spodzie podstawy. Teraz się zmienił. Było tam napisane: Masz misję do spełnienia. Potem znowu litery zmieniły się w napis: Musisz mnie uwolnić. Przez głowę Hani przemykały myśli. Po pierwsze kim jest istota z globusa, po drugie co takiego ma zrobić? A istota zdawała się siedzieć w jej głowie i czytać te myśli, bo napis znowu się zmienił: Jestem Duszek-Wikruszek i możesz uwolnić mnie z tego globusa znajdując zagubione dwie części mojej duszy. Głowa Hani nadal była pełna myśli. Jak wyglądają części duszy Duszka i właściwie dlaczego on ich potrzebuje. Odpowiedź pojawiła się w ciągu kilku sekund: Potrzebuję tych części żeby stać się na tyle silnym, aby móc opuścić to miejsce. Wiem, że jedna część mojej duszy ukryta jest w wodzie z Nilu, a druga to piasek znad tej rzeki. Hania zabrała się do roboty. Szybko odkręciła pokrywkę globusa i zanurzyła go w wodzie. Kiedy napełnił się wyjęła go z wody i zakręciła pokrywę. Potem wsypała do środka garść piasku i zakręciła pokrywę.
Teraz dotknęła  Warszawy i poczuła, że jej stopy odrywają się od ziemi. W ostatniej chwili zobaczyła Duszka, jeśli w ogóle można go zobaczyć, ale zobaczyła silny wiatr pochodzący z globusa. Była pewna, że jest nim Duszek.
Już w swoim pokoju Hanna odstawiła globus na biurko i sięgnęła po zeszyt stojący na półce. Postanowiła jak najszybciej opisać tą przygodę.

piątek, 7 lutego 2014

Stara szafa

 
 
                                                          W kącie szafa stara stała,
                                                          parędziesiąt lat czekała,
                                                          aż ktoś wreszcie na nią spojrzy,
                                                          jej zalety wszystkie dojrzy.
 
                                                          Jedną myśl choć jej poświęci,
                                                          bo wystarczą dobre chęci!
                                                          Gdyby ta nowa komoda
                                                          Poza sobą świat widziała ...
 
                                                          Liczy się nie tylko moda,
                                                          gdyby ona to wiedziała
                                                          szafa przyjaciela by miała.
 
                                                          autor: Julia Kokoszkiewicz
 
 
 
 
http://bajki-starej-szafy.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/1330678/files/blog_mn_4881449_7529254_sz_narnia-door.gif

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Przyszłość

Pewnego dnia, kiedy (jak zwykle) odrabiałam lekcje i (jak zwykle) nie mogłam się na tym skupić, zaczęłam rozmyślać nad tym co będzie? No właśnie. Co będzie? Nikt tego nie wie, ale każdy może się tego domyślać...
Uważam, że za kilkadziesiąt lat szkoły stracą swój sens, ponieważ większość ludzi będzie bardzo dobrze wykształcona, będą mniej pracować i będą chcieli sami uczyć swoje dzieci albo uczyć się razem ze swoimi pociechami rzeczy, których jeszcze nie wiedzą. Ludzie będą się dużo zdrowiej odżywiać, więc wszystkie firmy typu fast-food zbankrutują. Nie będzie również sportów takich jak piłka nożna albo siatkówka, ale bardzo popularnym sportem stanie się piłka wysokomiernościowa (w skrócie wysokomierność). Są w niej dwie pięcioosobowe drużyny, które ścigają się ze sobą pokonując tor przeszkód. Pierwszy zawodnik najpierw wspina się na słup wysokości latarni, po czym rzuca z niego małą piłeczkę, bardzo, bardzo daleko  tak żeby trafić nią w następny słup i w czasie jej lotu musi zjechać wodną zjeżdżalnią, wylądować w małej zatoczce, którą trzeba przepłynąć, wspiąć się na następny słup i złapać piłkę, którą rzuciło się z poprzedniego słupa. Następnie należy zjechać wodną zjeżdżalnią na ziemię i dobiec 100 metrów do mety. Jeśli zawodnik, który rzucił piłkę nie złapie jej przy następnym słupie wraca na start. Drugi zawodnik zaczyna trasę kiedy pierwszy dobiegnie do mety. Zwycięża drużyna, która pierwsza skończy.
Tak ja wyobrażam sobie przyszłość, ale zapewne każdy z nas ma inne wyobrażenie na ten temat.

Może za kilkadziesiąt lat wszyscy będą tacy silni i szybcy jak Asterix i Obelix po wypiciu magicznego napoju. Będzie im wtedy łatwiej grać w piłkę wysokomiernościową.
zdjęcie: http://amitzdulniker.com/wp-content/uploads/2011/10/Hrabri-Gali.gif