niedziela, 31 sierpnia 2014

Julita i Wierzba

Julita mieszkała w niedużym domku wraz z rodzicami. Byłoby to czymś zupełnie zwyczajnym, gdyby mieszkała w Polsce. Ale ona mieszkała we Francji.
Julita lubiła Francję, ale w ogóle nie znała języka francuskiego. Nie byłoby to przeszkodą, gdyby chodziła do polskiej szkoły. Jednak jej rodzice uparli się, żeby chodziła do francuskiej szkoły. Od początku roku nie odezwała się ani razu. Nie rozumiała z rozmów dzieci ani słowa, więc nawet nie mogła zgadnąć o czym rozmawiają. Ze szkoły wracała sama, mimo że koło niej mieszkała dziewczynka z klasy, A po odrobieniu lekcji umierała z nudów.
W pewną deszczową sobotę wybrała się na łąkę przed lasem. Rosła tam samotna, płacząca wierzba. Wyglądała na równie nieszczęśliwą jak sama Julita, więc dziewczynka podeszła do niej. Chwilę stała nieruchomo, po czym delikatnie pogłaskała mokrą korę. Gałęzie drzewa nagle zastygły, jakby rozkoszowały się dotykiem ludzkiej ręki. Julita usiadła pod wierzbą i wypłakała się jej ze wszystkich żali i smutków. Dziewczynka usłyszała dochodzący z jej głowy głos i najpierw przestraszyła się, ale potem okazało się, że to głos Wierzby. Julita dowiedziała się, że Wierzba dwadzieścia lat temu nie była jeszcze samotna. Wokół niej rosło wiele drzew, a wszystkie były bardzo gadatliwe. Pewnego dnia przyszli ludzie i wycięli wszystkich jej przyjaciół. Wierzba stała przez wiele lat opuszczona i smutna. Ale teraz miała Julitę. A Julita miała ją.
Mijały lata, a więź między nimi stała się jeszcze silniejsza. Nareszcie obie były szczęśliwe.
 
 
rys. Julia Kokoszkiewicz